wtorek, 3 marca 2015

#7 One Shot: Bromi "Mała cząstka mnie" (na zamówienie Panny Martin)

One Shot: Bromi "Mała cząstka mnie"

Para: Bromi
Gatunek: Romans, Fantasy, Dramat
Dedyk: Dla mojej kochanej Panny Martin! <3



 Po raz pierwszy spotkałam cię w parku. Jechałam na rolkach, a ty szedłeś bawiąc się telefonem. Los chciał, żebym wtedy na ciebie wpadła. Obydwoje zaliczyliśmy bolesne spotkanie z ziemią. Pamiętam... Ty wstałeś szybciej, po czym wyciągnąłeś dłoń w moją stronę. Wiedziałeś, że mam na nogach rolki i trudno będzie mi wstać samej.
- Nic ci nie jest? - zapytałeś.
 Twój głos odbijał się echem w mojej głowie. Pomimo tego, że nie znałam cię wcale, poczułam coś dziwnego. Tak, jakbyś był mi przeznaczony. Dlaczego? Wtedy nie miałam pojęcia. Postanowiłam uznać, że to jakieś halucynacje po bliskim spotkaniu z ziemią. W końcu bardzo mocno uderzyłam się w głowę.
- Nie. - odpowiedziałam.
 Starałam się być jak najbardziej oschła. Oczywiście wcale mi to nie wyszło. Posłałeś mi porozumiewawczy uśmiech i pomogłeś wstać. Potem przedstawiłeś się. Bardzo kulturalnie.
- Jestem Broadway. A ty? Jak masz na imię?
- Camila. Ale wszyscy mówią Cami.
- Cami... - przyłożyłeś palec do ust. - Śliczne imię.
 Czułam, że płonę rumieńcem. Rzuciłam ci krótkie spojrzenie, po czym powiedziałam:
- Muszę już iść. Mama na mnie czeka.
- Idź. Tylko uważaj na siebie. Bo jeszcze znów upadniesz.
 Zaśmiałam się pomimo tego, że twoje słowa nie były zabawne. Nie wiem jakim cudem obcy człowiek doprowadził mnie do takiego stanu.
 Po tej krótkiej rozmowie ruszyłam w stronę mojego domu. Na szczęście już się nie potknęłam. Powiem szczerze, że całą drogę myślałam tylko i wyłącznie o tobie. Ja na ciebie wpadłam, a ty pomogłeś mi wstać i jeszcze zapytałeś o samopoczucie... Czy to nie dziwne? Wtedy myślałam, że jesteś po prostu wrażliwym gentlemanem. Myliłam się? Nie do końca. Jednak spora część prawdy umknęła mi przed nosem. Nie dziwię się sobie. Bo jak niby miałam zauważyć, że nie jesteś taki, jak inni ludzie, skoro mi tego nie pokazałeś?

 Od tamtego pamiętnego spotkania minęło kilka dni. A ja nadal nie mogłam wyrzucić cię z mojej głowy. Moje myśli krążyły wokół twojej osoby niczym planety wokół słońca. Oczywiście nie wiedziałam dlaczego. W tamtym okresie Saba był moim partnerem. Kochałam go ponad życie i nie chciałam zepsuć naszej relacji. Więc dlaczego nie potrafiłam myśleć o nim?
- O czym tak myślisz? - zapytał.
 W jego głosie słyszałam troskę. Wzięłam duży łyk kawy i spojrzałam na Sebastiana z uśmiechem.
- O niczym konkretnym. Po prostu się rozkojarzyłam. - skłamałam.
 Bo niby co miałam mu powiedzieć? Że kilka dni temu spotkałam chłopaka, który pomógł mi wstać, a teraz siedzi w mojej głowie i nie chce wyjść?
- Idziemy dziś na imprezę? Leon awansował i zaprasza wszystkich znajomych.
- Nie mam na to ochoty. - odpowiedziałam, po czym włożyłam kubek po kawie do zmywarki.
- Camila. Tak dawno razem nie wychodziliśmy. Zgódź się. Na pewno będzie fajnie.
 Patrzył na mnie swoimi pięknymi, błyszczącymi oczami. Uśmiechnęłam się lekko i skinęłam głową. On zbliżył się i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.

 Sobota. Dzień imprezy. Chciałam wyglądać jak najlepiej. Założyłam moją ulubioną sukienkę w kwiaty i czarne szpilki. Użyłam nowej, czerwonej szminki, kredki do oczu oraz tuszu. Nie miałam zamiaru nakładać na twarz kilograma tapety. Włosy rozpuściłam. Seba zawsze mi powtarzał, że w takich wyglądam najlepiej.
 Weszliśmy do domu Verdasa trzymając się za ręce. Potem mój ukochany poszedł przywitać się z kolegami. Ja postanowiłam poszukać Natalii. Nie znalazłam jej. Jednak w tłumie ujrzałam kogoś znacznie ważniejszego. Tak, chodzi o ciebie. Stałeś pod ścianą i wpatrywałeś się w swój telefon. Przekrzywiłam głowę i popatrzyłam na ciebie. Myślałam, że piszesz sms-y albo grasz w jakąś głupią gierkę. Wtedy nie miałam świadomości, że twój smartphone nie jest zwyczajny...
- Cześć. - rzuciłam.
 Natychmiastowo podniosłeś głowę. Na twojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Popatrzyłeś na mnie i powiedziałeś:
- Wyglądasz prześlicznie.
- Dziękuję.
- Ale nie powinnaś przychodzić na tą imprezę.
- Jak to? Dlaczego?
- Mam złe przeczucia. - powiedziałeś.
- To tylko przeczucia. Gdyby człowiek zawsze im ufał, zwariowałby.
 Och... Gdybym wtedy wiedziała, że nie jesteś tylko zwykłym człowiekiem. Posłuchałabym cię i wróciła do domu. Miałbyś mniej pracy...
- Przejdziemy się? - zapytałeś.
- Dobrze. Tylko gdzie?
- Najlepiej jak najdalej od tego miejsca.
 Popatrzyłam na ciebie ze zdziwieniem. Nie wiedziałam o co chodzi. Ty tylko kiwnąłeś głową w stronę drzwi wyjściowych.
 Nagle usłyszeliśmy głośny trzask. Ktoś otworzył drzwi jednym, mocnym kopnięciem. Stał w nich wysoki, umięśniony mężczyzna z maską na twarzy. W ręku trzymał pistolet.
 Byłam przerażona, ale ty zachowałeś zimną krew. Goście zaczęli uciekać. Mężczyzna strzelał jak jakiś psychopata. Po chwili udało mu się w kogoś trafić... Tym kimś byłam ja.
 Bezwładnie opadłam na ziemię. Czułam ogromny ból w okolicach klatki piersiowej. Moja sukienka zaczęła przesiąkać krwią. Nie oczekiwałam pomocy. Wiedziałam doskonale, że w takich chwilach wszyscy troszczą się tylko i wyłącznie o siebie. Otworzyłam oczy, żeby po raz ostatni spojrzeć na świat. Byłam pewna, że umrę na tej podłodze. 
 Zdziwiłam się, gdy przykucnąłeś obok. Położyłeś swoją gładką dłoń na mojej ranie. Chciałam powiedzieć, żebyś przestał, bo i tak mnie nie uratujesz. Jednak zanim wykrztusiłam z siebie jakiekolwiek słowo, ty przyłożyłeś palec wskazujący drugiej ręki do ust. Tym gestem pokazałeś mi, żebym nic nie mówiła. Posłuchałam cię. Kilka minut później usłyszałam sygnał. Któryś z gości zadzwonił po policję. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Po chwili poczułam, że cały ból mnie opuszcza. Czułam się tak dobrze, jak przed postrzeleniem. Postanowiłam zapytać cię, jakim cudem to zrobiłeś. Otworzyłam oczy. Policjant właśnie zdjął maskę przestępcy. Okazało się, że to Maxi - mój były chłopak. Gdy z nim zerwałam groził, że się zemści. Najwidoczniej postanowił zastrzelić mnie na oczach obecnego chłopaka.
 Jednak w tamtej chwili wcale nie zwracałam na niego uwagi. Rozglądałam się po sali, szukając osoby, która mnie ocaliła. Ale ciebie już tam nie było...

 Nasze kolejne spotkanie? To było około dwa dni po zakończeniu mojego związku z Sebą. Dlaczego się rozstaliśmy? Proste. Nie mogłam o tobie zapomnieć! Pewnego wieczoru, gdy leżeliśmy w łóżku i rozmawialiśmy o naszej przyszłości, pomyliłam jego imię. Zamiast Seba, nazwałam go Broadway. Zdenerwował się jak nigdy. Wyszedł z łóżka, ubrał się i poszedł na imprezę. Tam zdradził mnie z Natalią, czyli moją najlepszą przyjaciółką. Teraz już byłą przyjaciółką. Szczerze mówiąc nawet się z tego cieszyłam. Nie chciałam z nim być. Od przyjęcia u Leona wiedziałam, że tylko ciebie kocham. Może to dziwne, ale prawdziwe. Wróćmy do naszego kolejnego spotkania.
 Ten dzień był bardzo deszczowy. Musiałam załatwić ważną sprawę na mieście, więc ubrałam się jak najcieplej i opuściłam mój dom. Szybkim krokiem szłam w stronę miejsca mojej pracy - zakładu fryzjerskiego. Nagle pogoda się pogorszyła. Nie widziałam zupełnie nic. Gdy stanęłam przed pasami wydawało mi się, że jest zielone światło. Miałam rację. Jednak kierowca jadący tą ulicą miał inne zdanie. Gdy byłam już prawie na drugiej stronie, zobaczyłam światła rozpędzonego samochodu. Sparaliżował mnie strach. Zamiast się ruszyć, ukryłam twarz w dłoniach. Co się wtedy stało? To oczywiste. Pojawiłeś się ty. Nie wiem skąd, ani jakim cudem. Chwyciłeś mnie za rękę i pociągnąłeś w stronę chodnika. Razem upadliśmy na kostkę brukowaną, jednak nic nam się nie stało. Znów pomogłeś mi wstać. Zbliżyłam się do ciebie. Liczyłam na pierwszy pocałunek. I co się stało? Nagle cię nie było... Zniknąłeś.

 Następnego dnia ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to kurier, który miał przywieść nową sukienkę. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy zobaczyłam ciebie. Od razu zaprosiłam cię do środka. Usiadłeś na kanapie i wpatrywałeś się we mnie. Zaproponowałam herbatę. Nie chciałeś. Usiadłam więc naprzeciwko.
- Nie może tak być. - powiedziałeś po chwili.
- Zgadzam się. Na początku myślałam, że to głupie, ale zakochałam się w tobie.
- Właśnie o tym mówię. Ty nie możesz się we mnie zakochać.
- Ale jak to? Dlaczego mi to mówisz?
- Ja nie jestem ci pisany. 
- Skąd to wiesz? Spróbujmy chociaż...
- Nie Camila. Nic nie rozumiesz...
- To mi wytłumacz.
- Ja nie jestem stąd.
- Z Argentyny? To nic. Przecież umiesz hiszpański.
- Nie o to mi chodzi. Nie jestem z tego świata.
- Co ty do mnie mówisz?
- Camila, ja nie żyję.
- Teraz przesadziłeś. Myślisz, że w to uwierzę?
- Musisz. Pamiętasz tą imprezę? Dlaczego twój były do mnie nie strzelał? Przecież pomagałem jego ofierze. I na dodatek dotyk mojej dłoni uleczył ranę postrzałową.
 Gdy to powiedziałeś, zaczęłam poważnie się zastanawiać. Twoje argumenty były bardzo trafne. 
- W takim razie kim jesteś?
- Jestem twoim aniołem stróżem.
- Co?! Proszę, nie wciskaj mi takich bzdur.
- Mówię poważnie. Bóg zesłał mnie na ziemię, bo wiedział, że Maxi będzie chciał zrobić ci krzywdę. Ktoś musiał cię przed tym uchronić, ponieważ w swoim życiu zrobisz coś wielkiego.
- Głupszej bajki nie słyszałam.
- To nie bajka. Jak myślisz, dlaczego tylko ty mnie widzisz?
- Myślałam, że inni też.
- Nie. Inni mnie nie widzą. Czemu? Ponieważ jestem twoim aniołem stróżem i żyję tylko dla ciebie. Moją misją było ocalenie cię od Maxiego. Miałem się nie ujawniać...
- To dlaczego się ujawniłeś?
- Sam nie wiem. To było silniejsze ode mnie. Tak bardzo chciałem, żebyś wiedziała, że ktoś przy tobie jest.
- I co teraz zrobimy?
- Moja misja na ziemi już się skończyła. Więcej mnie nie zobaczysz. Oczywiście nadal będę przy tobie...
- Broadway, ale...
 Zobaczyłam ciemność. Wtedy nie słyszałam już twojego głosu. To było bardzo dziwne przeżycie. Zamknęłam oczy i złapałam się za głowę. Po chwili doszły do mnie jakieś szepty.
- Budzi się... - usłyszałam.
 Niepewnie otworzyłam oczy. Leżałam na białym łóżku, w białej sali, ubrana w białą pidżamę. Obok mnie stała Natalia. Trzymała w ręku czerwoną różę. 
- Camila! Tak się cieszę... Lekarze mówili, że na osiemdziesiąt procent umrzesz.
- Gdzie jest Broadway?
- Kto?
- No Broadway? Mój anioł stróż... Och, zapomniałam. Ty go nie widzisz.
 Natalia popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Możesz mi opowiedzieć co się stało? - zapytałam po chwili.
- Byliśmy na imprezie u Leona. Nagle przyszedł tam Maxi z pistoletem i postrzelił cię. Od razu pobiegłam do łazienki, zamknęłam się na klucz i zadzwoniłam po pogotowie. Oczywiście razem z nim przyjechała policja. Zakuli Maxiego i zawieźli na komisariat. Lekarze podbiegli do ciebie z nadzieją, że żyjesz. Straciłaś dużo krwi. Ale wiesz co było najdziwniejsze? Kula, którą cię postrzelił wyparowała! Nie było jej nigdzie! A twoja rana krwawiła... Lekarz powiedział, że gdyby to metalowe gówno zostało w twoim ramieniu, to przy operacji z pewnością wykrwawiłabyś się.
 Popatrzyłam na Natalię i uśmiechnęłam się. Nie miałam pojęcia czy byłeś tylko snem, czy jawą. Najdziwniejsza sytuacja w moim życiu. Czyli nasze pierwsze spotkanie, impreza, prawie pocałunek i twoja wizyta w moim domu były tylko snem? 

 Od tamtego wydarzenia minęło dziesięć lat. A ja nadal nie mogę wyrzucić cię z głowy. Jednak teraz nie pamiętam cię jako kandydata na chłopaka, ale jako wieczną część mnie. Miałeś rację... Dokonałam wielkich rzeczy. Opisałam wszystkie te zdarzenia w książce zatytułowanej: "Mała cząstka mnie.". Dostałam za nią literacką Nagrodę Nobla. Sprzedało się całkiem sporo egzemplarzy. Zarobiłam mnóstwo pieniędzy. I co z nimi zrobiłam? Osiemdziesiąt procent mojego dochodu oddałam na jeden ze szpitali w Buenos Aires. Przy okazji poszłam na studia medyczne. Teraz jestem jedną z lekarek w tym właśnie miejscu. Oprócz tego mam wspaniałego męża. Diego oświadczył mi się dwa lata po tych dziwnych, niezrozumiałych wydarzeniach. On również został lekarzem. Po roku naszego małżeństwa urodziłam pierwsze dziecko. Był to chłopiec. Wiesz jak go nazwałam? Broadway. Nie wiem jakim cudem, ale do dziś w jego oczach widzę ciebie. Potem urodziłam jeszcze dwie dziewczynki - Francescę i Ludmiłę. Wspaniałe małe kobietki. 
 Jak widzisz bardzo dobrze mi się układa. A to wszystko dzięki tobie. Gdybyś wtedy mnie nie ocalił, teraz moje dzieci nie istniałyby, Diego byłby starym kawalerem, a szpital, który dofinansowałam zostałby zamknięty. Dziękuję Broadway... Dziękuję...




* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * 

Dzień dobry! <3
Tak, wiem... OS miał być o Bromi, ale miałam koncepcję tylko na to wyżej! :3
Mam nadzieję, że wam się podoba! ^^
Niech wszyscy, którzy czytają moje OS'y i chcą, żebym nadal pisała na tym blogu, niech skomentują! xD
Bo to dziwne, że zamówień mi przybywa, a pod OS'ami jest jeden komentarz, lub niema wcale! 
Ale no nic... Jakoś to przeżyję! xD
Mam nadzieję, że OS się podoba!
Kolejny prawdopodobnie w sobotę lub niedzielę!
Victoria Evans

3 komentarze:

  1. świetny !!
    Zakochałam się w nim ! <3
    Po prostu brakuje mi słów, żeby wyrazić to co czuje ;//
    Dlaczego tak jest ? -,- Wypalam się ...
    czekam na dalsze Twoje dzieła :3
    Pozdrawiam xxx

    Panna Martin

    OdpowiedzUsuń
  2. Już ci to mówiłam, ale powtórzę jeszcze raz. Ten OS jest piękny ^^ Zakochałam się w nim. Pierwszy raz, kiedy mi go odpowiedziałaś, a drugi raz teraz. Mam nadzieję, że ten, który piszesz dla mnie będzie równie wspaniały :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite...
    Jak ty to robisz?
    Pewnie maila dużo takich komentarzy
    Ale... Po prostu nie wiem...
    Nie wiem...Brakuje słów...
    Nie umiem opisac uczucia, które jest we mnie...
    To bylo... Takie...takie...Prawdziwe?
    Tak...Prawdziwe... Choć niemożliwe... <3
    Historia mnie tak sparaliżowała
    Naprawdę! Nie czytalam wszystkich OS'ów
    Ale chyba zacznę...Tak
    Kończę ten komentarz, bo nie wiem co napisać... <3



    Piękne <3

    OdpowiedzUsuń