Telefon Francesci zadzwonił w jej torebce.Odebrała.
-Halo?...Jestem z Marco...Co?Teraz?...Dobrze,zaraz będę-nacisnęła czerwoną słuchawkę na ekranie i schowała komórkę.-Muszę już iść.Mama dzwoniła-pocałowała swojego chłopaka w policzek,po czym pognała oświetlonym chodnikiem.
Wpadła do somu.Jej rodzina siedziała w salonie.Mama Beatrise-piękna,wyrozumiała,sprawiedliwa,zawsze mogła liczyć na wsparcie córki,ktora była do niej uderzająco podobna.Tata Alessio -kulturalny,biznesmen,wiecznie zapracowany,chcąc zapewnić swoim dzieciom jak najlepszy byt.Na końcu Luca-brat czrnowłosej,dorosły mężczyzna,próbujący się usamodzielnić.Dziewczyna wywnisokowała z ich wyrazu twarzy,że nie jest dobrze.
-Skarbie,mamy dla ciebie wiadomość.Dobrą lub złą.-zaczeła pani Valenti-Jak wiesz ostatnio każdy z nas ma jakiś swój problem.
-Zatrudniliśmy się z mamą w świetnej firmie.Na pełen etat-powiedział Alessio.
-Dla mnie tata wynajął bar,żebym mógł sam zarabiać-krzyknął podekscytowany Luca.Uśmiech Francesci jeszcze bardziej sie powiekszył,dopóki nie usłyszała kolejnej wiadomości.
-Zapisałem cię do prestiżowej szkoly-Studio OnBeat.
-Ale to w Buenos Aires-dziewczyna powoli domyślała sie najgorszego.
-No właśnie,wyprowadzamy się-stało się.Jej mam wypowiedziała słowa,których ona tak się obawiała. Zamknęła oczy.Poczuła jak spada na sam dół przepaści.Ocknęła się.Byla w salonie.Pobiegła do swojego pokoju,zatrzaskują drzwi i zsuwając sie po nich.Jej oczy zaszklily sie od łez.Nie mogła z stąd wyjechać.Nie mogła zostawić domu,miasta,znajomych,a co najważniejsze,Marco.Podniosła komórkę,po czym wybrała numer bruneta.
-Fran,co się dzieje?
-Ja..ja
-Ty płaczesz?Zraz u ciebie bę...
-Jutro wyjeżdżam-usłyszała w sluchawce dżwięk przerwanego połączenia.Opadła na łóżko,ponownie,wybuchając płaczem.
Obudziła się następnego ranka.Odwróciła głowę.Na szafce nocnej leżała różowa broszurka z wielkim napisem:OnBeat.Dziewczyna zawsze uwielbiala tańczyć.Ona tancerka,Marco pisenkarz.Para idealna.Zwlokła sie z łóżka.Założyła na siebie byle jakie ubrania.Spakowała do walizek wszystkie swoje najważniejsze rzeczy.Spojrzała na zegarek.Samolot wylatywał dopiero za 8 godzin.Na palcach zeszła na dół.Jej rodzice spali na kanapie.Zabrała torbę,po czym wymknęła sie z domu.Poszła prosto na plażę.Po 20 minutach,pod swoimi nogami poczuła ciepły piasek.Kochała to miejsce.To tutaj Marco wyznał jej miłość i to tutaj odbyła się ich pierwsza randka.Poczuła ciepłe dłonie na swojej talii.Obok stanął on.Miał na sobie jeansowe shorty,biały t-shirt i okulary przeciwsłoneczne.
-Przepraszam...nie chcę cię ranić-wyszeptała.
-Spkojnie,to nie twoja wina.Rozumiem,że nie masz wyboru.Poza tym idziesz do świetnej szkoły.Możesz spełnić marzenia.A jeśli ty będziesz szczęsliwa,to ja też.Mimo,że bżdziesz tak daleko-złapał jej ręke.Spacerowali wzdłuż plaży.Chłodna woda muskała ich gołe stopy.Marco dyskretnie spojrzał na Francesce.Chciał zapamiętać każdy cal jej twarzy.Nie wyobrażał sobie,jak będzie wyglądało jego życie bez tej charyzmatycznej osóbki,ale teraz postanowił cieszyć się chwilą w jej towarzystwie.
Popchnął ją do wody.Ona wstała,ochlapując mu twarz,Odpłacił się tym samym.Zaczęła się bitwa.Oboje ochlapywali się nawzajem,co chwilę się całując.
Godzinę później,usiedli mokrzy na kocu chłopaka.Dziewczyna ułożyła głowę na jego torsie,wpatrując się w słońce na horyzoncie.W pewnym momencie chwycił mazak.Napisał nim "forever"na trampku Włoszki,którego założyła.Do jej oczu zaczęla napływać łzy.'Na zawsze".
Kolejnego dnia rodzina Valenti była na lotnisku.Luca oglądał przewodnik po Buenos Aires.Jego rodzice kupowali bilety,a siostra rozmawiała z Marco.
-Pamiętaj o mnie.Ja nie zapomnę o tobie-powiedziała Francesca.
-Na zawsze-wyszeptał chłopak.Znowu te łzy.Słone,w dużych ilościach spływające po policzkach.Obojga nastolatków.Dziewczyna rzuciła sie na szyje Włocha,wpijając mu się w usta.
-Kocham cię-dwa słowa,padające w tym samym czasie z ich ust.Ciemnooka wsiadła do samolotu. Pożegnała rodzinne miasto,przyjaciół,którzy wcześnie wyprawili jej pożegnalne przyjęcia oraz pierwszą miłość.
Marco,kolejny tydzień nie wychodził z pokoju.Wszyscy próbowali z nim nawiązać kontakt,ale nikomu się to nie udało.Wziął do ręki gitarę,a po pomieszczeniu rozległ się jego głos.I piosenka napisana dla niej:
Objąć cię chce,nie ważny cały świat.
Niech walc nam gra i gra,na zawsze już.
O krok tak blisko,jesteś przy mnie tuż,
O krok sens życia jest tu...
Znów dzień za dniem,umiera słodki sen,
Żegnajac go już wiem,że byłaś tu...
O krok tak blisko,obok mnie tuż,tuż,
I dziś rozumiem to już...
O krok tak blisko,szczęśliwy koniec jest,
Lecz jak uwierzyć w taki bajki kres...
Że mnie i ciebie nie dzieli siedem mórz,
Od dziś,o krok,tuż,tuż.
Przypomniał sobie oczy czarnowłosej.Nie mógł wyjść na powietrze.W każdej napotkanej dziewczynie,widziałby jej twarz,którą tak dobrze pamiętał.Chciałby teraz przytulić jej drobne ciało, przytknąć usta do jej warg.
Usiadła na parapecie.Wlepiła wzrok w krajobraz Buenos Aires.Była tutaj już drugi miesiąc.Nadal tęskniła, nadal kochała.Przypomniała sobie jego osobę.Oczy,usta,włsoy,ręce,nagi tors,kiedy leżeli razem na plaży.
Wzięła do ręki swojego trampka."Na zawsze".Ten napis.Napisany przez bruneta własnoręcznie. Uczyła sie w Studiu,była najlepszą tancerką w szkole,znalazła przyjaciół.Ale czy to wszystko było warte opuszczenia osoby,którą kocha i która jest dla niej najważniejsza?Nie.
Kolejny tydzień.Kolejny dzień bez niej.
-Marco,masz gościa-powiedziała jego mama,stając pod drzwiami pokoju.
-Nie chce z nikim rozmawiać.
-Nawet ze mną?-w drzwiach stanęła ona.Nie to nie mogła być ona.Pewnie znowu ma przwidzenia.Zamknął oczy i otworzył je po 2 sekundach.Nadal tam stała.Prawdziwa ona.
-Co ty tu robisz?-zapytał.
-Byłam o krok od zostatnia najsławniejszą tancerką,ale zrezygnowłam z takiego życia.Życie bez ciebie,nie byłoby prawdziwym życiem.Jesteś sensem mojego życia.Moim narkotykiem.Potrzebuje cię jak zapalniczka płomień,jak sucha studnia wodę.Kocham cię.-patrzył na nią oczami zaszkloymi od łez.To ona.Jego Francesca.Podszedł do niej i namiętnie pocałował.
-Na zawsze.
Wygasały płomienie świec,ognisk,pochodni,
ale nigdy nie wygasł płomień miłość Francesci i Marco.Palił się.Na zawsze.
---
Hej.Oto mój pierwszy part na tym blogu.Długo go pisałam,aż w koncu skończyłam.Tym razem z happy endem.Pierwszy raz jestem zadowolona z tego co napisałam.A wam się podoba?Komentujcie.Klaudia.
.
Więc myślałam , że happy endu nie będzie .... a jednak jest :D
OdpowiedzUsuńHistoria jest bardzo fajna :)
Miło się czyta
Super ci to wyszło :D
Dziękuje.Wiem miało nie być happy endu,ale tak jakoś mi przyszło do głowy
OdpowiedzUsuńmyślałam, że nie będzie szczęśliwego zakończenia, ale było <3
OdpowiedzUsuńOne Part boski czekam na następny :)
Zrób o Naxi <3
Moim zdaniem super! :3
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania OS'ów, oj masz! ^^
Idę czytać dalej! <3